niedziela, 23 września 2012

Rozdział II.

Witam :) Załączam drugi rozdział.

Rozdział II. Powrót wroga.

- To Freezer. Czuję jego złowrogą moc. - powiedział Songokan.
- Czujecie? Jak zawsze z obstawą. Żałosne. - odparł Krilan. Na samo słowo "Freezer" sparaliżowało mnie. Przypomniałam sobie ten koszmarny finał podróży na Nameck. Bezlitosny, krwiożerczy Freezer. Nikt nie zdołał go pokonać. Pamiętam, jak przerażona siedziałam na małej wysepce i czekałam na Songokana i Krilana. Pomyśleć, że zostawili mnie bezbronną i samą. Wzdrygnęło mną. Pozostali musieli to wyczuć. Przenieśli na sekundę swoją uwagę na mnie, po czym dalej obserwowali statek. 
- Jedno jest pewne. Teraz, kiedy się wyleczył po walce z Songo, jest o wiele silniejszy. - wywnioskował Tenshinhan.
- Niesamowita siła... - zawiesił głos Krilan - Bez Songa nie przeżyjemy. To pewne. Zmiażdży nas jak te kamyki. - Ścisnął niewielki odłamek głazu, którym bawił się już wcześniej dla zabicia nudy, otworzył dłoń i wypuścił popiół po nim. Vegeta, widocznie zdenerwowany tą wypowiedzią wstał i podbiegł do Krilana i chwycił go za kołnierz pomarańczowego stroju od Kamesenina. 
- Pamiętaj szczylu, że jestem tu jeszcze ja! Żaden Saiyanin niższej klasy nie będzie lepszy ode mnie, zrozumiałeś? - wykrzyczał prosto w twarz mniejszemu od siebie.
- Nnnibbbyyy jjjakkki niżższzej kkllasyy Saiyanin? - zapytał Krilan jąkając się przy tym, bo Vegeta dosyć mocno nim potrząsał.
- Mam na myśli Kakarotto głąbie! - odparł wojownik po czym wypuścił Krilana na ziemię. Przyglądałam się tej sytuacji z wielkim zdziwieniem. Nie widziałam jeszcze takiego zirytowania u Vegety. Krilan musiał mu nadepnąć na jego wygórowane ego. 
- Daj mu spokój, chłopak ma rację. - powiedział Serduszko nawet nie spoglądając na Vegetę. Oglądał lądowanie statku Freezera i jego świty. Vegeta zmierzył Piccolo wzrokiem, a przechodząc obok niego trącił go ramieniem. Jeśli myślał, że wyprowadzi tym Szatana z równowagi to grubo się mylił. Krilan wstał i otrzepał się z kurzu. 
- Polećmy bliżej. Niedaleko wzgórza będzie lepszy widok. Potem włączymy się do akcji - powiedział Serduszko. 
- Uwarzajmy przy locie, nie możemy zdradzić naszej obecności.- pouczył Tenshinhan.
- Masz rację. Oni mają detektory. Jak się zagapimy, to pokażą im, że się zbliżamy. - powiedział Songokan. Następnie wzniósł się w powietrze i poleciał powoli na miejsce. Po kolei reszta zaczęła go naśladować. Vegeta nie zwarzając na rady wzbił się w powietrze z niewiarygodną szybkością i już był za wzgórzem. 
- Debil. - stwierdził Yamcha. Chyba sam jesteś debilem, chciałam powiedzieć. Nie miałam jednak ochoty na kolejną kłótnię. Już Yamcha miał odlecieć, kiedy przypomniał sobie o mnie. Stałam z założonymi rękami na klatce piersiowej. Jak mógł zapomnieć, że musi mnie wziąć na ręce? Przecież nie potrafię latać. Podszedł do mnie i złapał niedbale, po czym także wzniósł się w górę i poleciał. Po chwili byliśmy już na miejscu. Stanęłam na nogi, zachwiałam sie trochę, ale w końcu odzyskałam równowagę. Dołączyłam do reszty razem z Yamchą. Obserwowali jak żołnierze Freezera stanowili wartę wokół statku. 
- I co teraz? - zapytał Songokan.
- Czekamy na twojego ojca. - odpowiedział niepewnie Krilan i spojrzał się w kierunku Vegety. Ten nie zaszczycił go nawet małym chrząknięciem.

1 komentarz:

  1. Hejka ;)
    Fajnie piszesz ;) zapraszam do mnie też mam na razie dwa rozdziały ale może się spodobają vbmwm.blogspot.com !

    OdpowiedzUsuń